danielik danielik
1403
BLOG

Polska szkoła przerosła wyobraźnię Gombrowicza

danielik danielik Polityka Obserwuj notkę 10

 

Protest głodowy byłych działaczy „Solidarności” przeciwko planom reformy polskiego szkolnictwa, które ma na celu dalsze obniżanie standardów edukacyjnych jest ważnym głosem w sprawie oraz jest wart uwagi. Zastawiam się jednak, czy polskie szkolnictwo można jeszcze bardziej zepsuć?

Jako osoba poddana całemu cyklowi edukacyjnemu w Polsce po roku 1990, dotknięty reformami Buzka chciałbym opisać najpoważniejsze moim zdaniem problemy. A tych jest niestety bez liku. Pominę problem braku szkolnictwa zawodowego oraz ogromnej liczby absolwentów liceum oraz studentów, postaram się natomiast skupić na sposobie nauczania w polskiej szkole.

Ciągłe zmiany programów nauczania oraz podręczników, co roku drenują portfele rodziców. Program nauczania języka polskiego jest tak przeładowany, że nie ma czasu na dogłębną analizę dzieł. Poprzez wprowadzanie zestandaryzowanych testów uczniów oducza się samodzielnego myślenia oraz własnej interpretacji literatury. Ważne jest, żeby „trafić w klucz odpowiedzi”. W testach z matematyki punktowany jest każdy krok rozwiązania zadania, co powoduję, że należy je rozwiązać według określonego schematu, więc nie ma miejsca na niekonwencjonalne pomysły jego rozwiązania. Czas na rozwiązania testów maturalnych jest tak krótki, że nie ma czasu na dogłębną analizę, trzeba po prostu poprzez ciągłe ćwiczenia testów, nauczyć się schematów ich rozwiązywania i działać jak maszyna. Ponadto odgórnie ustalone programy edukacyjne sprawiają, że rodzice nie mają żadnego wpływu na to czego uczy się ich dziecko.

Gombrowicz pisał już o tym w swoim dziele „Ferdydurke”. Gdzie przedstawiona przez niego szkoła, jak nic mogła by opisywać obecną. W genialnie przedstawionej lekcji polskiego, każdy który był poddany procesowi edukacyjnemu w naszym kraju, dostrzeże liczne podobieństwa ze współczesną szkołą. Ponadto Gombrowicz, gdyby wiedział, że jego dzieła trafiły do kanonu lektur szkolnych to pewnie by się w grobie przewrócił. Przecież on właśnie był przeciwnikiem wszelkich kanonów, form itp. W polskiej szkole, ani rodzice, ani uczniowie, ani nawet nauczyciele nie mają wpływu na to jakie lektury będą omawiane na lekcji. Liczy się tylko zdanie Ministerstwa Edukacji. Jeden minister dorzuci coś Konopnickiej, a drugi coś Jana Pawła II. Nie ważne, że literatura ta jest często trudna i niezrozumiała dla młodych ludzi. Nie ważne, że nie ma czasu, żeby przeczytać wszystkie książki będące lekturami obowiązkowymi. Ważne, że jakiś urzędnik dorzucił do i tak już przeładowane listy kolejną pozycję będącą zgodną z linią programową partii, z której nadania sprawuję swoje stanowisko i uważa to za swój wielki sukces. Tego chyba nawet autor "Ferdydurke" nie był w stanie przewidzieć.

Kolejny problem wynikający z przeładowania programu nauczania to ciągłe „pędzenie do przodu”, które nie pozwala na utrwalenie zdobytej wiedzy, co w przypadku wielu przedmiotów (np. matematyki, chemii i fizyki) powoduję, że uczeń w przypadku nie zrozumienia jednego zagadnienia nie jest w stanie zrozumieć już nic z danego działu. Ponadto często duże partie materiału zadawane są do domu lub po prostu brakuję czasu na ich przerobienie w czasie roku szkolnego. Co z kolei powoduję konieczność posyłania dzieci na liczne korepetycję, kursy itp. Co z kolei dyskryminuje dzieci z ubogich rodzin oraz powoduję, że często najlepsze wyniki z matury nie uzyskują rzeczywiście najzdolniejsi, ale ci których rodzice wydali najwięcej na korepetycję, które spowodowały, że ich pociechy nauczyły się na pamięć schematów rozwiązywania testów.

Niestety dzisiejsza szkołą jest w dalszym ciągu miejscem, gdzie dzieci poddawane są indoktrynacji. Oczywiście dzisiaj nie uczy się już o dobroci Stalina. Czasy się zmieniają, sojusze również. Teraz uczy się o dobroci Roosevelta (tak tego "zakochanego" w Józefie Wissarionowiczu uczestnika konferencji jałtańskiej) . Od najmłodszych lat dzieciom wmawia się, jak fantastycznym tworem jest Unia Europejska. Uczy się również jedynie słusznej wersji historii z mitologiczną rolą okrągłego stołu oraz o krystalicznym życiorysie jego głównych bohaterów: Wałęsy, Geremka, Kuronia, czy Michnika. O Magdalence nie wspomina się wcale lub nauczyciel ogranicza się do stwierdzenia, że takie spotkanie było. A, że nasi główni „pozytywni” bohaterowie chlali tam wódę z tymi „negatywnymi” o tym wspominać nie wypada. Podobnie jak kilkadziesiąt lat temu nie wolno było wspominać o Katyniu.

Ponadto ciągłe zmiany szkół, nauczycieli, klas (wynikające z systemu edukacji: przedszkole, zerówka, nauczanie początkowe, klasy 4-6, gimnazjum, liceum(technikum), studia licencjackie(inżynierskie), studia magisterskie) powodują ciągłą walkę o znalezienie swojej roli w grupie, co z kolei rodzić agresję i liczne patologie oraz nie pozwala zawiązać między młodymi ludźmi długoletnich przyjaźni. Skutek, tych częstych zmian najbardziej dostrzegany jest w gimnazjach.

Nic dziwnego, że poddani takiemu cyklowi edukacyjnemu, wspartemu poprzez indoktrynację społeczeństwa obecną w ogólnopolskich mediach polscy obywatele nie potrafią zrozumieć obecnej sytuacji zarówno w kraju, jak i na świecie. Wielu z młodych Polaków nie rozumie tego, czo czyta. No bo i po co? Wystarczy wypisać słowa kluczowe. Głębszy sens i czytanie między wierszami nie jest umiejętnością porządaną w dzisiejszych czasach. Nic dziwnego, że wielu Polaków nie może odnaleźć się w otaczającym ich świecie oraz zawiązywać długoletnich przyjaźni. Ten proces niszczenia polskiej szkoły trwa dalej. Ciekawe, czym się zakończy? Czy niedługo młodzi Polacy nie będą potrafili wskazać własnego kraju na mapie Europy? A może tego kraju już nie będzie? Dobrowolnie zrzekniemy się swojej narodowej tożsamości, o czym od czasu do czasu przebąkują polscy politycy? A polskie zindoktrynowane społeczeństwo radośnie na te pomysły przyklaśnie.

danielik
O mnie danielik

Otwarty na rozmowę i wymianę poglądów z innymi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka