danielik danielik
555
BLOG

Schowajmy szabelki III wojny nie będzie! Przynajmniej na razie

danielik danielik Polityka Obserwuj notkę 0

 Z różnych powodów na jakiś czas zaniedbałem Salon24. Zadano mi jednak ostatnio kilka pytań, które zainspirowały mnie do poświecenia kilku chwil i stworzenia dzisiejszej notki. Najważniejsze z nich dotyczyły sprawy będącej obecnie na topie, czyli sytuacji u naszych wschodnich sąsiadów.  Jako, że na ten temat wypowiedzieli się w naszym kraju już prawie wszyscy, więc i ja dorzucę swoje trzy grosze i napiszę, czy grozi nam III wojna światowa i jak według mnie mogą się potoczyć losy Ukrainy?

Osobiście uważam, że III wojna światowa na razie nam nie grozi. Po pierwsze dlatego, że w przypadku globalnego konfliktu naprzeciwko siebie musiałyby stanąć dwa najpotężniejsze mocarstwa na naszej planecie. Czy się komuś podoba, czy nie Rosja się w tym duecie nie mieści. Chińczycy mimo, że prowadzą na terenie Ukrainy swoje biznesy, to nie opowiedzą się po żadnej ze stron. Jednak po cichu będą liczyć na konfrontację USA i Rosji, gdyż, jak wiadomo, gdzie „dwóch się bije, tam trzeci korzysta”. Amerykanie jednak są zaangażowani w wielu innych, o wiele dla nich ważniejszych miejscach świata, więc również nie zaryzykują starcia z Rosją. Wizyty wpływowych polityków, to czysta gra pozorów. Natomiast pan Putin doskonale zdaje sobie sprawę, gdzie jest czerwona linia, której nie może przekroczyć. Przejęcie przez Rosję Krymu na pewno nie podoba się Turcji, ale po pierwsze nie zaryzykuje ona (jeszcze) konfliktu z naszymi wschodnimi sąsiadami, a po drugie będzie czekać na wytyczne z Waszyngtonu. Wydaję się więc, że jedynymi, którzy chcieliby chwycić szable w dłoń i ruszyć na Krym są nasi politycy. Niestety taka bojowa postawa może nas drogo kosztować, o czym więcej za chwilę.

Co więcej nawet sami Ukraińcy nie będą umierać za Krym. Po pierwsze i tak mieszkają tam głównie Rosjanie, no i trochę, tych nieszczęsnych Tatarów, którym wskutek smutnej przeszłości nie jest za bardzo po drodze z putinowską Rosją. Ponadto i tak Krym był bardziej kulą u nogi naszych wschodnich sąsiadów, niż źródłem jakichkolwiek korzyści. Gdy władzę w Kijowie przejęli ideowi spadkobiercy Bandery, to ten półwysep już zupełnie do Ukrainy nie pasuje. Zresztą, kto o zdrowych zmysłach chciałby mieć na obszarze swojego kraju taką piątą kolumnę, gdzie mogą jeszcze przez wiele lata stacjonować wojska nieprzyjaciela?

Co innego, gdyby Rosjanie chcieli sięgnąć po wschodnią Ukrainę, realizując scenariusz, który kilka miesięcy temu na tym blogu naszkicowałem, czyli doprowadzić do podziału Ukrainy. Wtedy cały świat miałby nie lada problem, gdyż wówczas nieuniknione byłoby starcie wojsk rosyjskich i ukraińskich. Po tych wszystkich buńczucznych deklaracjach, ważni gracze naszego świata musieliby podjąć bardziej radykalne środki. Które jednak uderzyłyby w nich niczym bumerang. Straciłyby obie strony, z czego doskonale zdaje sobie sprawę prezydent Putin, bo wbrew opinii wielu człowiek ten nie utracił kontaktu z rzeczywistością. Wiedzą, to z pewnością również inni ważni gracze na naszej planecie.

Dlatego w mojej opinii prawdopodobny i bardzo zły dla naszego kraju jest inny scenariusz. Mianowicie, wiadomo, że Kozacy i ich potomkowie buntowali się zawsze przeciwko wszystkiemu i wszystkim. Na nieszczęście naszego kraju kończyło się to często rzezią naszych rodaków. Na kijowskim Majdanie potomkowie Iwana Bohuna i jemu podobnych „spontanicznie” zbuntowali się przeciwko panu Janukowyczowi i jego umowie z Rosją. Biedni Ukraińcy zupełnie za darmo, tylko dla demokracji i z miłości do Unii Europejskiej, no i może jeszcze z chęci życia na takim poziomie, jak obywatele naszego pięknego kraju, przez kilka miesięcy tkwili na Majdanie. Niektórzy z niego niestety nie powrócili…

Dlaczego wkrótce podobnego scenariusza nie mieliby zastosować ich rodacy z drugiej strony Dniepru. Wszak tak to już było z tymi Kozakami, że biedacy nigdy nie wiedzieli, czy bliżej im do Europy, czy do Azji. Najsilniej działały na nich argumenty w postaci sakiewki ze złotymi monetami. Wspomniany wcześniej Iwan Bohun zmieniał zdanie kilka razy, aż w końcu biedak skończył marnie, rozstrzelany przez naszych przodków. Dlatego jacyś potomkowie Kozaków, w jakimś Charkowie lub Doniecku mogą stwierdzić, że im jednak bliżej do pana Putina i Rosji, niż do tej paskudnej UE. Może ktoś stwierdzi, że jeśli ich rodakom z zachodu marzy się małżeństwo ze zjednoczoną Europą, to proszę bardzo, ale my do tego związku nie wchodzimy. Ci sfrustrowani młodzi ludzie zupełnie spontanicznie porzucą swoje zajęcia i stworzą nowy Majdan, albo kilka nowych Majdanów. Pytanie, jak na taki fakt zareagują nowe władzę, gdyż przecież wola ludu, jak wiadomo jest rzeczą świętą? Twarzą rewolucji zostanie np. Andrij Szewczenko, który nigdy nie ukrywał swojego poparcia dla pana Janukowycza. Rosja, będzie oczywiście, jak zawsze zatroskana o los bezbronnej ludności cywilnej, którą chętnie wzięłaby w opiekę. Przynajmniej tak czułą, jak polskich oficerów na początku drugiej wojny światowej. Jednak oficjalnie pozostanie neutralna, ale w rękach bezbronnej ludności cywilnej, niczym w rękach nękanych przez Assada Syryjczyków, pojawi się broń, z czym oczywiście Rosja nie będzie miała absolutnie nic wspólnego. Kolejnym aktem tego smutnego przedstawienia byłaby wówczas wojna domowa, która zakończyłaby się podziałem kraju naszych nieszczęśliwych sąsiadów na dwie części. Powstałaby Ukraina Wschodnia, która dziwnym trafem dostałaby promocyjne ceny na rosyjski gaz, rozwijałaby się szybko, a fortuny pana Achmetowa i jemu podobnych rosłyby jeszcze szybciej, niż obecnie.

Niestety pozbawiona swoich wschodnich kresów Ukraina, będzie biedna, niczym mysz kościelna i stanie się idealną bazą taniej siły roboczej, miejscem, gdzie można będzie zainwestować pieniądze i robić interesy życia. Ponadto UE będzie musiała wspomóc bratni naród ukraiński, żeby on czasem nie przymierał głodem, gdyż wówczas w głowach potomków Kozaków może urodzić się myśl, że jednak być może ta cała UE nie jest jednak tak wspaniała, jak im się wydawało. Zwłaszcza, gdy zauważą, że znacznie lepiej wiedzie się, ich rodakom z drugiej strony Dniepru. Co może spowodować kolejne „spontaniczne” akcje sfrustrowanego społeczeństwa. A jak wiadomo spokój jest rzeczą bezcenną, dlatego na Ukrainę będzie musiał spaść deszcz euro i dolarów. Oczywiście fakt, ten sprawi, że mniej atrakcyjnym miejscem dla inwestycji stanie się terytorium naszego kraju. Niestety, czy się komuś podoba, czy też nie Polska jest uzależniona od zagranicznego kapitału, jak nie przymierzając narkoman, od codziennego zastrzyku. Ta sytuacja nie zmieni się póki przeciętnym Polakom, bez układów i rodzinnych koneksji „grupa trzymająca władzę” nie pozwoli gromadzić kapitału, a na to jak na razie się nie zanosi, gdyż nikt w tym nie ma interesu. Znaczy nikt, z tych którzy mogliby to zmienić. Co więcej niektórzy nawet chcieliby zakazać dziedziczenia, oczywiście w imię wyrównywania szans…

Innym negatywnym skutkiem możliwej wojny domowej byłby napływ do naszego kraju licznej grupy uchodźców z Ukrainy. Polska nie mogłaby odmówić ich przyjęcia. Gdyż, jakby wówczas wyglądali na salonach „nasi” politycy, którzy od lewa do prawa gotowi byli chwycić w rękę szabelkę i walczyć o demokrację na Ukrainie, gdyby nie wzięli na swoje utrzymanie kilkuset tysięcy Ukraińców? Niestety nie od dziś wiadomo, że „kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. Miałoby to oczywiście fatalne skutki dla naszego kraju. Po pierwsze byłoby to ogromne obciążenie dla budżetu naszego kraju. Który i tak musi utrzymywać wiele setek tysięcy nierobów poobsadzanych na różnego rodzaju państwowych stanowiskach. Po drugie przyjęlibyśmy do siebie wiele osób, które są wrogo nastawione do istnienia naszego kraju i wciąż nie mogą zapomnieć „nam” akcji Wisła, chociaż rzeź wołyńską już dawno wymazali ze swojej pamięci. Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, że taka piata kolumna nie jest żadnemu krajowi potrzebna do szczęścia. Ktoś mógłby zauważyć, że południowo-wschodnia część naszego kraju, wcale historycznie, tak polska nie jest, jak nam się z dzisiejszej perspektywy mogłoby wydawać. A skoro na miejscu jest już wielu ukraińskich uchodźców, to czemu by tych obszarów nie włączyć do dochodzącej do siebie zachodniej Ukrainy?

Może więc, warto skorzystać z rady pana Żyrinowskiego i podzielić się z Rosją ziemiami ukraińskimi? Sam Mariusz Max Kolonko mówi o powrocie na kresy. Ja jednak skromnie zapytam po co? Czy mało mamy swoich problemów? Ponadto my już kiedyś dzieliliśmy się Czechosłowacją z III Rzeszą, jak się później okazało na bardzo krótko… Oczywiście taki scenariusz nam nie grozi, bo przecież „nasi” politycy nie prowadzą żadnej polityki, a tylko realizują wytyczne poważnych graczy, a im taki układ raczej nie przyjdzie do głowy…

Oczywiście wojna domowa jest jedną z najczarniejszych wizji rozwoju obecnej sytuacji. Mam oczywiście nadzieję, że ten scenariusz się nie sprawdzi i wszystko zakończy się na Krymie. Jednak to tylko ludzie z otoczenia panów Putina i Obamy wiedzą, gdzie jest ta cienka czerwona linia, której Rosja nie może przekroczyć. My możemy się jedynie domyślać…

danielik
O mnie danielik

Otwarty na rozmowę i wymianę poglądów z innymi.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka